• polski
    • angielski

Legendy Lublina – Legenda o czarciej łapie

Jak każde miasto z długą historią, Lublin posiada wiele legend. Jest jedna straszna legenda, której konsekwencje można zaobserwować obecnie. Jest to tak zwany odcisk „czarciej łapy” na stole sędziowskim Trybunału Koronnego w Lublinie. Odcisk znajduje się na środku drewnianego stołu. Odcisk ma gładkie krawędzie i kiedy spojrzysz na niego bliżej nie zobaczysz żadnego śladu żłobienia w nim. Odcisk sprawia wrażenie jakby ktoś uderzył w stół z wielką siłą. Jednak żadna żyjąca istota nie może uderzyć z taką siłą. Możesz zobaczyć ten stół z odciskiem czarciej łapy w Muzeum na Zamku Lubelskim.

A oto legenda i wtedy ocenisz czy jest prawdziwa czy nie.

Legenda o odcisku czarciej łapy

Dawno temu, w 1637 roku, we wsi nieopodal Lublina żyła wdowa z trójką dzieci. Mieli oni dom i żyzne pole jednak było to trudne dla kobiety, aby wykonywała wszystkie prace potrzebne do życia.

Pewnego razu, szlachcic, który był posiadaczem ziem w pobliżu, posłał swoje sługi do wdowy. Oznajmili oni wdowie, że ich pan odkupi od niej ziemię i dom wraz z budynkami gospodarczymi. Propozycja ta byłaby interesująca dla wdowy gdyby nie fakt, że szlachcic zaproponował tak małą sumę pieniędzy, że nie byłaby w stanie kupić za nią nawet małego domu. Kobieta odmówiła sprzedaży posiadłości. Kilka dni później, szlachcic wysłał ponownie swoje sługi do tej biednej kobiety. Tym razem pan zaproponował jeszcze niższą kwotę i tym razem też odmówiła sprzedaży.

Kilka dni później, kobieta obudziła się w nocy słysząc dziwne dźwięki i czując dym. Ktoś podpalił jej dom! Przerażona wdowa złapała dzieci, pudełko z dokumentami i pieniądze, i wyskoczyła przez okno. Dom z całą jej własnością został doszczętnie spalony.

Biedna wdowa złożyła pozew do władz miasta. Sędzia, który został przekupiony przez szlachcica, orzekł nie po jej myśli. Kobieta skierowała się więc do Trybunału Koronnego. Była to najwyższa władza w Lublinie w XVI-XVII wieku. Jeżeli ktoś nie był usatysfakcjonowany z decyzji sądu miejskiego, mógł apelować do Trybunału Koronnego.

Trybunał rozpoczął proces biednej wdowy i zamożnego szlachcica. Sędzia, który był zaangażowany w sprawę orzekł wyrok na korzyść szlachcica, niesłusznie każąc wdowę. Urażona kobieta gorzko płakała, że nawet diabeł wydałby bardziej słuszny wyrok. W tej chwili nieznani sędziowie w szkarłatnych szatach pojawili się na schodach. Nakazali otwarcie sali obrad i siedli wokoło stołu prezydium. Zaczęli badać sprawę wdowy. Jeden z nich grał obrońcę oskarżonej wdowy. Przestraszony urzędnik zauważył ostre rysy twarzy oraz oczy sędziów, które były diaboliczne, a ich czarne włosy skrywały rogi. Były to demony przysłane do powtórzenia procesu.

Proces się rozpoczął. Prokurator łaskawie przedstawił roszczenia magnata. Stek fałszywych słów został wypowiedziany. Sędziowie zasiedli w radzie. Kilka minut później, przerażony urzędnik usłyszał wyrok na korzyść wdowy. Jezus Chrystus umieszczony na krzyżu w sali Trybunału płakał rzewnymi łzami nad ludzką złośliwością, która była gorsza niż diabelska, po czym odwrócił głowę. Przewodniczący diabelskiego sądu, na pamiątkę tych wydarzeń, położył swoją rękę na stole i wypalił swój ślad na powierzchni. Po przyjęciu wyroku demony szybko opuściły Trybunał Koronny.

Następnego ranka, wiadomość o nocnej wizycie w Trybunale obiegła miasto. Tłumy zbiegły się na rynku. Niesprawiedliwi sędziowie spieszyli się do sądu gdy połamali nogi na schodach Trybunału. Biorąc to za manifestację Boskiego gniewu, księża poprowadzili uroczystą modlitwę. Później odbyła się ceremonialna procesja, gdzie krzyż Chrystusa został przeniesiony do kaplicy kolegialnej. Dwieście lat później zdecydowano, że krzyż będzie w Katedrze Św. Michała, później pamiętny krzyż przeniesiono do głównej Katedry i stoi tam do dziś. Znajduje się w Kaplicy Sakramentalnej przypominając o dawnym cudownym wydarzeniu mającym miejsce w Trybunale.